Oczywiście Natalie Wood. Chociaż, obie były cudowne w głośnych filmach z lat pięćdziesiątych: A. Hepburn w "Rzymskich wakacjach" a Wood w "Buntowniku bez powodu". Nawiasem mówiąc Natalie Wood z biegiem lat zdecydowanie rozwijała się aktorsko. Wystarczy zobaczyć jej role z końca lat siedemdziesiątych. Świetnie zagrała np. w krótkim serialu "Stąd do wieczności" czy w "Kotce na gorącym..." W tym drugim przypadku, śmiem twierdzić, była nawet bardziej przekonująca niż sama Liz Taylor w filmie z 1958 r. ...Tym bardziej szkoda tej tragedii...