Film bardzo spokojny, z drugim dnem, nie wiem czemu ale na końcu łza się w oku zakręciła. Nie mamy pokazanej powolnej śmierci, mamy za to pogodzenie się z losem i cieszenie się każdym dniem. Wiemy tylko, że bohaterka umierała na raka, nie ma tu obrazu "łysej głowy", raczej piękną miłość, którą każdy z nas chciałby chociaż doświadczyć. Reżyser skupił się bardzo na relacji pary odkładając na bok chorobę, mało wiemy jaka to była odmiana nowotworu i było ciężko zauważyć kiedy Abbie może zniknąć z ekranu. Jeżeli ktoś woli filmy gdzie fabuła jest głęboka ale rozbudowana, może tu dla siebie nic nie znaleźć. Ja muszę przyznać, że kolejny raz nie zawiodłam się na Netflixie!