Bardzo prosta, skromna wręcz opowieść o roli, jaką w życiu rodziny może odegrać śmierć. Oto umiera Henry, pozostawiając po sobie dziwne instrukcje swojemu synowi, wnukowi i prawnukowi. Rozpoczyna się podróż, która na nowo przywróci równowagę w życiu tych osób, odkryte zostaną też dawne sekrety, które do dziś były wielkimi, jątrzącymi się ranami. "Na zakręcie" jest opowieścią dość standardową. Reżyser wykazał się jednak na tyle dużym wyczuciem, że nie udało mu się w gruncie rzeczy zepsuć materiału. Film pozbawiony fajerwerków, jest zarazem smutny i wesoły, ciepły i wzruszający. I mimo widma śmierci wciąż unoszącego się nad bohaterami bardzo pozytywny w wymowie.
Choć nie jest to arcydzieło, "Na zakręcie" mile mnie zaskoczyło i całkiem przyjemnie mi się to oglądało.