Z początku film przypominał mi lekko "Różowe flamigi" Watersa, jednak na szczęście obleśne i budzące coś pomiędzy zniesmaczenie, rozbawieniem i zażenowaniem motywy skończyły się dość i szybko. Chodzi mi tu o śmierć matki i motywy z jej grubą znajomą. Później robi się trochę bardziej horrorowato.
Rola Blossoma faktycznie świetna, bardzo przekonująca. Co ciekawe, podobno Harvey Keitel ubiegał się o tą rolę. Reżyseria jest dość imponująca, choć z początku się na to nie zapowiadało. Na dobrą sprawę film z każdą chwilą robił się coraz ciekawszy. Miejscami lekko bawił, ale były też momenty dość mocne, a nawet trzymające w napięciu. Scena "kolacji" wg mnie była genialna. Nie wiem tylko co wyszło pierwsze - 'Deranged', czy 'TCM'...
Tak siak podobny, lekko zmodyfikowany motyw pojawiał się w wielu późniejszy horrorach.
Przyczepiłbym się do kilku dość rażących głupot - np jak mogli nie usłyszeć krzyków dziewczyny w lesie? a to tylko jeden z kilku idiotyzmów. Nie zmienia to jednak faktu, iż dla wszystkich fanów gatunku jest to pozycja niemalże obowiązkowa.
Mnie uderzyła świetna gra aktorska, przede wszystkim Blossoma. Postać Ezry Cobba zagrał znakomicie.Dziwna dosyć postać,upiorna i odpychająca,a przy tym sam Ezra uważał chyba siebie za całkowicie normalnego. Świetnie pokazano jak bardzo przywiązany był on do własnej matki, co w końcu pchnęło go do szaleństwa.
Ogólnie film to taka Teksańska Masakra w wersji light, bardziej chodzi tu o zniesmaczenie widza niż o właściwe przerażenie.Film w niektórych momentach może nawet śmieszyć (scena rozmowy ze zmarłym mężem pewnej pani). Jakiś strasznych scen tu nie uświadczymy,bardziej obrzydliwych, sceny zabójstw też nie mają w sobie nic z gore.Mimo to film ogląda się bardzo ciekawie, mimo że akcja nie jest porywająca.Muzyka z organów też świetnie pasowała do klimatu filmu. Dobrym rozwiązaniem było nakręcenie filmu jako paradokumentu z komentarzem.Warto zobaczyć.
Z grubsza tak. Film jedynie "inspirował" się postacią Eda Geina.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ed_Gein
ogladalem dokumenty o GEINIE.
totalnie inny gosc-odwrotny niz ten dziadzio grajacy morderce.
tamten to zlo w najlepszej postaci.
Przecież postać z "Deranged" jest możliwie najbardziej zbliżona do postaci Gein'a, w zalewie tych innych śmieci opartych o jego postać. ("In the Light of the Moon", "Ed Gein: The Butcher of Plainfield") "Teksańskiej..." nie liczę bo jest ona tylko w niewielkim stopniu oparta o jego osobę.
juz nie pamietam, ale ja widzialem dokumenty o nim i jego samego wiec wiedzialem/wiem o czym mowie.
nie powstal film ktory realnie oddalby postac i czyny Geina.